sobota, 17 października 2015

Chleb nasz powszedni - czyli lekcja historii



Wydaje sie, ze minely juz cale wieki jak pojawil sie moj ostatni wpis :( Za co Was Moi Drodzy Czytelnicy (ze szczegolnymi uklonami w kierunku Blotniaka) przepraszam z calego serca. Na przeszkodzie stanela mi nie tylko moja przypadlosc medyczna zwana w skrocie choroba ale rowniez rozne przypadki zyciowe typu przeprowadzka i zwiazana z nia okolicznosci (m.in.: koniecznosc wyremontowania nowego mieszkania przy nieprzerwanej pracy zawodowej).

Codzienny rozklad zajec (dyktowany wlasnie przez taz prace) sprawia, ze spie rowniez w godzinachpopoludniowych. Czas wolny, ktory moge spedzac z Rodzina wlasnie staram sie z nia spedzac a w pozostaly czas regeneruje sily oddajac sie w objecia Morfeusza.

Bije sin w piersi: mea culpa, mea culpa mea maxima culpa!!! 

Mimo tak utrudniajacego zycie towarzyskie w realu oraz w necie, staram sie na bierzaco obserwowac co dzieje sie w Umilowanej Ojczyznie. Na emigracji serce ciagnie do Kraju Ojcow.


Z zalem obserwuje juz drugi w tym roku festiwal nienawisci nazywany dla niepoznaki kampania wyborcza. I znowu Polak Polakowi staje sie wilkie a brat bratu wrogiem :( 

A przeciez mozna inaczej i do tego Nasi Ojcowie (a nawet Praojcowie) mieli recepte. I to taka, w ktorej podejmowanie decyzji sluzyly budowaniu Wspolnoty i zblizaly Rodakow a nie sluzyly budowaniu murow, frakcji oraz wrogich obozow wsrod ludzi, ktorzy wieki temu mowili do siebie per "Panie Bracie".

Ale o tym juz niedlugo ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz