Jak juz
onegdaj pisalem pewnej slonecznej niedzieli pojechalem (razem z Piekniejsza Polowa - bo Latorosle juz tak czesto nie chca z nami jezdzic na spotkania towarzyskie) do Znajomych Krajan... .
Gospodarz zaordynowal byl na samym poczatku aperitif, po czym rozdmuchalismy grilla (jak to bywa u budowlancow z uzyciem palnika gazowego ;) . Panie (czyli Piekniejsze Polowy) donosily miesko w marynacie a my pilnowalismy aby nabralo, nad zarzacym sie weglem drzewnym, rumiencow... .
Gwarzac o codziennosci emigracyjnej oraz innych okolicznosciach przyrody czas plynal w milej atmosferze oraz przy smacznym miesku (i innych smacznych dodatkach... ;) .
Zeby tam czlowiek cos zanadto wypil (ale gdziez tam! Raz - juz to lekarze i /co wazniejsze/ zdrowie nie pozwala na szalenstwa alkoholowe, dwa - potrafimy bawic sie bez nadmiaru tego rodzaju dodatkow), to szybko zrozumialby to co sie pozniej wydarzylo... .
Za duzo rowniez nie zjadl - mimo dobrego towarzystwa i sympatycznej atmosfery zjedlismy tyle ile zjadlby czlowiek podczas normalnej kolacji... .
Zaczelo sie od objawow drobnej niestrawnosci... . Ale przeciez wolowinka i drob byly swieze i smaczne - to nie moglo byc to!! Nastepnie w nocy niepsokojne sny (wrecz koszmary) dreczyly nas przez cala noc. Nastepny dzien wcale nie lepszy... . Gastrycznie bylo o wiele gorzej - ale na szczescie zapas immodium z szuflady uratowal sytuacje :)
Nastepna noc - kolejne koszmary... .
We wtorek zadzwonilismy do Znajomych Krajan z tradycyjnym pytaniem: co slychac? i jak zdrowko? Okzalao sie, ze podobnie... . Po relatywnie krotkich rozwazaniach na temat ewentualnych przyczyn doszlismy do wspolnego wniosku, ze ewentualna przyczyna bedzie jednak wolowinka... .
Swiezutka, pachnaca i pochodzaca z uboju halal (o czym przed spozyciem nie wiedzialem :( ). To drugie wyszlo tez nie wprost a z domniemania... . Bo niby jakie inne miesko sprzedawalby sympatyczny muzulmanski Turecki Rzeznik...?!?
Znajomym Krajanom zapowiedzielismy, ze jak jeszcze raz beda nas probowali uraczyc takim specyjalem, to albo odmowimy spozywania /przynajmniej miesa - jednorazowo/ albo spotkan (gdyby sie to czesciej mialo powtarzac).
I choc bede na poziomie ogolnospolecznym i formalnoprawnym bronil prawa ludzi roznych kultur do tego by jedli co lubia (bo im tak mamusia gotowala), tak prywatnie nie bede kupowal halal czy koszer (praktycznie na jedno wychodzi), bo nie jest dla mnie zdrowe (przynajmniej moj organizm tego nie przyjmuje).
Chyba, ze mam ta sama przypadlosc co Soplicowie i Nikos Dyzma - nie szkodzi mi to co polskie ;)
currentVote
noRating
noWeight