niedziela, 29 września 2013

Peregrynacje sokola, czyli gdzie jest Falco Peregrinus jak go nie ma w sieci

Strasznie duzo czasu uplynelo od mojej ostatniej bytnosci na blogu... . Zlozylo sie niestety na to wiele przyczyn, o ktorych napisze ponizej... .

Poczatkowo absencje moja wywolywaly uporczywe proby ze strony Starszego Flaminga (niech tak bedzie mi wolno nazywac najstarszego pracownika w naszym dziale). Ciagle zakatarzony i prychajacy systematycznie wypuszczal w atmosfere szoferki sluzbowego busa mase chorobotworczych patogenow (trudno powiedziec czy byly to wirusy, bakterie, grzyby czy inne porosty albo organizmy proste). Na tyle slutecznie to czynil, ze po powrocie do domu oraz po obowiazkowym programie wieczornym w postaci prysznica, obiadokolacji, padalem z bolem glowy na lozko i odplywalem w Wielka Czern... .

Nie pomagaly prosby, grozby ani delikatne proby szantazu (rowniez ze strony Mlodszego Flaminga - kolegi zatrudnionego symultanicznie razem ze mna). Starszy Flaming stal na stanowisku, ze przy tylu zaplanowanych pracach nie moze sobie pozwolic na zdrowienie na urlopie chorobowym... .

Jak juz Starszemu Flamingowi przeszlo, zlozylo sie, ze zostalismy zaproszeni cala Rodzinka na grill do Zaprzyjaznionych Rodakow (poszlismy nan ja wraz z Piekniejsza Polowa). Generalnie wesolo bylo. Spedzilismy calkiem przyjemnie czas na biesiadowaniu wcinajac dosc smaczne miesko grillowane przez Pana Domu... . Ale - mile zlego poczatki... . Nocne koszmary przez nastepne 2 noce oraz roznego rodzaju sensacje zoladkowe i uporczywy i dosc dotkliwy bol glowy. Telefonicznie dowiedzielismy sie ciekawych rzeczy na temat tego mieska - ale o tym bedzie w kolejnym wpisie!!

Nastepne tygodnie obfitowaly w szybkie wygaszanie porobocze umyslu, wywolane a juz to farbami a juz to chemia uzywana do mycia oraz sprzatania po malowaniu lub do prac przygotowawczych... .

W dni pomiedzy, kiedy odzyskiwalem jaka taka forme, staralem sie poczytac niektore z moich ulubionych blogow (czasami nawet zostawiajac jeden czy dwa komentarze tu i owdzie).

W ubiegla srode, z samego rana, zostalem po raz pierwszy poproszony na indywidualna rozmowe przez szefa biura. Zakonczyla sie wreczeniem mi wypowiedzenia z pracy - niestety nie wszystko szlo zgodnie z planami zarzadu. W sumie duzo remontow wykonalismy ale mieszkania nie zostaly wynajete (i nie zanosilo sie na ich szybkie wynajecie). Cooz!! Poszedl Polak do odstrzalu (z tygodniowym wypowiedzeniem).

Ale lotem blyskawicy rozpuscilem wici o ponownie odzyskanej wolnosci - co zaowocowalo szeregiem spotkan kwalifikacyjnych (wszystkie pozytywne), z ktorych wybralem sobie najlepsza oferte :)

Weekendy rowniez mialem pracowite, bo jak nie jakas fucha budowlana, to wyjazdy do szpitala lub na pogotowie jako tlumacz, to jakies drobne prace domowe lub krotkie spotkania towarzyskie.

Pomidorowy gaszcz podejrzany 
u Wielce Interesujacych Rodakow

Na koniec jeszcze chcialbym podziekowac Pani Basi  oraz Panu Dariuszowi Kucharskiemu za wyrazy troski. 

Wszystkich Moich Czcigodnych Czytelnikow za moja dluga nieobecnosc serdecznie przepraszam. I wielce zaluje, ze mam takie zaleglosci w czytaniu moich ulubionych Autorow z blogosfery (co w miare uplywu czasu postaram sie nadrobic).



4 komentarze:

  1. Witam.

    Cieszę się że udało się Panu pokonać wszystkie przeciwności.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje Panie Darku! Od poniedzialku pracuje w nowej firmie (a do wtorku mam platny okres wypowiedzenia ;) .

      Dziekuje bardzo za wsparcie!

      Usuń
  2. Mam nadzieję,że zdrowie wróciło i że wszystko już odpowiednią drogą się toczy.Cieszę się z Pana powrotu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrocilo Panie Basiu! Ale wczoraj mnie przewialo i mocno pociagajacy od tego jestem (i jeszcze bardziej smarkaty ;) .

    Jeszcze raz dziekuje za wspieranie... .

    OdpowiedzUsuń