piątek, 5 lipca 2013

Milionerem byc, to wcale nie wada...

(...) Milionerem byc! To nawet wypada!!!

Tak chcialoby sie zaspiewac... !!! Ale jak to kiedys byl powiedzial Pan Jacek Kobus, ze nie grozi mu zostanie milionerem, poniewaz nie byl (ani tym bardziej nie jest!) miliarderem! !)

Powyzsze zdjecie przedstawia radosna pare, ktora wygrala oszalamiajaca (mnie na pewno; znam tez pare innych osob, ktore nagle otrzymanie takich pieniedzy przyprawiloby o euforie!!).

Ale sa takie osoby, dla ktorych zostanie milionerem jest skrajnym nieszczesciem i skrajna bieda - i sa nimi, wywolani przez Pana jacka z Boskiej Woli, miliarderzy... . 

Szczescie lub nieszczescie jest stanem umyslu a nie stanem naszego konta (lub kiesy...).

Choc Franciszek raczej widzial zwiazek pomiedzy zawartoscia kiesy a szczesciem
(odwrotnie proporcjonalny...!)

7 komentarzy:

  1. Czy milioner jest zadowolony że jest milionerem?
    Czy pragnie zostać miliarderem?

    Czy miliarder jest zadowolony że jest miliarderem?
    Podobno apetyt rośnie w miarę jedzenia.

    Dlaczego bogacz robi wszystko aby być jeszcze bogatszym?
    Może dlatego żeby kupić wszystko co jest do kupienia.

    Czy szczęście można kupić i ile takie szczęście kosztuje?
    Pojęcie szczęścia jest indywidualną sprawą człowieka, to co dla jednych jest szczęściem, dla innych może być czymś skrajnie przeciwnym.
    Moim zdaniem można żyć szczęśliwie bez pieniędzy Jednak nie "tu i teraz".(jednak jak już wyżej napisałem to zależy co uważam za szczęście.)

    http://www.youtube.com/watch?v=IRkFHHZdOks

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgodzę się z tym ,że szczęście jest stanem umysłu , a nie zawartością portfela jednak, cytując krążące gdzieś po portalach społecznościowych zdanie dodam:" Pieniądze szczęścia nie dają, ale lepiej płacze się w mercedesie niż w maluchu". Do pieniędzy trzeba umieć podejść.Bowiem stracić je jest banalnie łatwo. A co jeśli ,żeby być szczęśliwym potrzeba właśnie choć odrobiny gotówki? Marzenia o podróżach? Ja chętnie bym przyjęła taki czek. I starałabym się nie roztrwonić go w ciągu sekundy na bzdury ,a wręcz powiększyć. Pomoc innym? Tak. Schroniska dla bezdomnych zwierząt.Większość ludzi bowiem nie zasługuje lub nie potrafi pomocy przyjąć.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Pieniądze szczęścia nie dają, ale lepiej płakać w mercedesie niż w maluchu" Tak mówią ludzie którzy próbują usprawiedliwić swoje zaślepienie pieniędzmi, oddający cześć "złotemu cielcowi". Ja nie chcę płakać ani w mercedesie, ani w maluchu. Odrobina pieniędzy to nie miliony. Wszystko zależy od tego co rozumiemy przez "szczęście". Koncentrując się na oszczędnym wydawaniu i wręcz powiększaniu tych milionów mogłoby się okazać że zabrakło Pani czasu na realizacje obecnych marzeń które mogłyby się nagle okazać w świetle posiadanych pieniędzy banalne i nie warte realizacji. Jeśli jestem w stanie komuś pomóc w jakikolwiek sposób to pomagam jeśli ocenię że takiej pomocy ktoś potrzebuje, nie analizuję czy zasługuje na pomoc, ale czy jej potrzebuje, nigdy też nie liczę na wdzięczność. Nie mogę pomóc jedynie wtedy gdy ktoś takiej pomocy sobie nie życzy. Niestety z moją filozofią w tym świecie konsumpcji i pieniędzy należę do grona "dziwolągów". :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja wiem? Uważam ,że to jak najbardziej zdrowe podejście. W zasadzie też takie mam. Trzeba pomóc to wyciągam dłoń i tyle. Ile mogę zaofiarować to daję,a czy ktoś tą rękę przyjmie, to już inna kwestia.Tak samo z podziękowaniami- tez nigdy na nie nie liczę,bo nie w tym rzecz. Tak więc chyba należymy do tej samej grupki dziwolągów panie Nadar Znikąd. Mnie się wydaje z pieniędzmi jest tak,że gdyby się miało na start, na porządną inwestycję i umiało się jej dokonać we właściwy sposób,w odpowiednim miejscu i czasie, każdy z nas mógłby nagle okazać się milionerem.Ale nie każdy z nas ma to szczęście. Ja w chwili obecnej nie narzekam. Owszem marzą mi się czasem jakieś drobiazgi - wycieczka, wakacje na Hawajach, prawo jazdy czy własne auto. I wiem,że to kwestia pracy, czasu i kilku poświęceń i dojdę też do tego. I płakać też raczej nie zamierzam, bo wiem,że zawsze może być gorzej( i juz nie raz było ). A kwestię szczęścia raczej postawiłabym daleko od pieniędzy ,bo wydaje mi się ,że akurat z nimi ma ono najmniej wspólnego.

      Usuń
  4. Szanowni Dyskutanci! Tak pieknie rozwiaja sie dyskusja, ze dopiero teraz postanowilem wtracic do niej swoje 5 groszy... . Wylonil nam sie pewien problem - jakby rodzaj sprzecznosci: pomiedzy prawem wlasnosci a prawem do szczescia.

    @Nadar: Powyzsze przeciwstawienie prawa wlasnosci-prawu do szczescia moim zdaniem zwiazane jest z dotychczasowym naduzyciami w zakresie korzystania z "prawa wlasnosci" !!! "Apetyt rosnie w miare jedzenia" nie tylko miliarderom ale i biednym (zdrodlo: doswiadczenia wlasne!) .

    Podejrzewam, ze przyczyna tego zjawiska jest nasza "niedorobiona" natura, z czego wynikaja nasze dazenia do roznych "nieskonczonosci". Niestety bez prawa do wlasnosci indywidualnej nie mozemy sie realizowac!! Bo jak tu sie realizowac, kiedy zima (w naszej szerokosci geograficznej) od kaprysu jakiejs wladzuchny (bo posiadanie wladzy tez wynika z naszej natury - pisalem juz o tym we wpisie: http://falcopergrinus.blogspot.be/2013/06/ostatni-przyjazny-dom-w-eldamarze.html) zalezy czy ganiam nago, czy tez full wypas w cieplych kalesonach, podkoszulku wraz z kompletem pozostalych ubran, nie zapominajac o czaoce i korzuchu i cieplych zimowych butach... ! Nie moge sie rozwijac, bo moje przetrwanie zalezy od wladzy wlasnie... .

    @Basia B: Lata cale powtarzalem, ze: "jak sie meczyc, to sie meczyc w luksusie". Co jednak podkresla tez fakt cierpienia (ktore jak szczescie jest stanem umyslu) - rowniez w sytuacji dorobytu. Jedynie zmiana naszego nastawienia moze wplynac na poziom naszego szczescia... .

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak naprawdę to jakiekolwiek prawa własności to taka sama fikcja jak wolność. Nawet jeśli jesteś właścicielem kawałka ziemi to i tak o wszystkim decyduje jakaś "władzuchna", na wszystko potrzeba zgody i pozwoleń, każdy urzędas ma prawo wleźć na posesję a nasza możliwość realizacji jest możliwa tylko wtedy gdy urzędnik pozwoli.
    Ostatnio oglądałem bodajże w "Uwadze" ciekawy materiał: Rzeka wylała zalewając pola rolnikom, po ustąpieniu wody na łące jednego z panów pozostał niewielki akwen w zagłębieniu terenu. Rolnik zauważył że pływają tam rybki, na własnej łące w tym stawiku zagarnął siateczką i wyłowił kilka rybek wycenionych na ok. 9 zł. Jakiś życzliwy doniósł gdzie trzeba i prokurator wszczął postępowanie, a cała sprawa trafiła do sądu.

    Jak pokazują liczne przykłady to nie grubość portfela się liczy dla Lewiatana bo potrafi pożerać nawet miliarderów. Ja "dążenie do różnych nieskończoności" nazywam pazernością, zachłannością i chciwością. Jestem daleki od obarczania winą naszej "niedorobionej" natury, po prostu Ciemna strona Mocy jest łatwiejsza i nie wymaga wysiłku który trzeba włożyć aby stawała się coraz bardziej "dorobiona".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To o czym Pan pisze - to jest paranoja w rozumieniu klasycznym (wrecz greckim). Taki stan rzeczy, ktory Pan opisuje, jest wlasnie nienormalny... .

      Potrzebny nam jest powrot do normalnosci. Tylko albo i az tyle!

      Usuń