sobota, 21 grudnia 2013

Ouderscontact czyli wywiadowkowy maraton z przeszkodami

Ostatni tydzien przyniosl wiele roznych wydarzen w zyciu osobistym. Glownie za sprawa Latorosli. W ostatni czwartek bylo wiec urwanie glowy. Przez wywiadowki. Ze wzgledu na te wszystkie wydarzenia dzien roboczy w tym tygodniu zaczynal mi sie o godz. 3.30 i wracalismy wczesniej do domu (by moc zalatwic rozne sprawy). Dzieki temu ci z nas, ktorzy na Swieta planowali jechac do Polski, pozalatwiali wszystkie sprawy a reszta miala wiecej czasu na zycie rodzinne (i inne sprawy formalne).

Po powrocie do domu wpadlem pod prysznic. Po czym popedzilem do szkoly Zenskiej Latorosli (oczywscie w asyscie samej Latorosli). Szybki spacerek na tramwaj a tam dzikie tlumy. No taak! Cala okolica udaje sie w tym samym celu do szkoly swojej pociechy. Sledzie w beczce zapewne maja wiecej miejsca i w porownaniu do nas raczej mecza sie w luksusie...!

A tam kolejka, jak za starych komunistycznych czasow w PRL-u. Najpierw postalismy w kolejce do Sympatycznej Pani, ktora przydzielila nam nr stolika. Po czym ponad kwadrans oczekiwania na Pania Wychowawczynia. Kolejne 15 min. uplynelo nam na podsuowanie semestru zimowego Zenskiej Latorosli. Kurzgalopkiem na tramwaj i heja do domu. 

Szybka improwizowana kolacja i do szkoly Meskiej Latorosli (tym razem bez zainteresowanej Latorosli a z Piekniejsza Polowa). Kilkanascie minut oczekiwania przed sala zajec. Po czym ok. 20 min. spotkanie z wychowawca Dziedzica.... .



O 20.00 zasiadlem na swojej ulubionej kanapie... I zasnalem :) . Piekniejsza Polowa obudzila mnie abym poszedl spac do sypialni... . Jakby na kanapie bylo mi niewygodnie...!!?!!

Co prawda jedynie we czwartek mialem wywiadowki ale w inne dni tygodnia juz moja Piekniejsza Polowa zadbala o to abym mial podobne atrakcje popoludniowo-wieczorne. Przeciez mamy sezon przygotowan swiatecznych ;) .

Wlasnie dlatego nie starczylo mi czasu aby napisac male co nieco dla mojego przyjaciela Zeglarza zwanego przeze mnie pieszczotliwie Kapitanem.

wtorek, 10 grudnia 2013

Pozdrowienia od inkasenta czyli jak zrobilismy sobie prezent na Gwiazdke

Po powrocie do domu znalazlem w skrzynce miedzy innymi listami pozdrowienia od PIDPY (dostawca wody w naszej okolicy). 

Juz na pierwszej stronie radosna nowina i to nie tylko jedna ale az 3 


A na drugiej stronie same powazne dane ... .


Podstawowym powodem, dlaczego chwale sie przed gronem Szacownych Czytelnikow fakturami za wode, jest przelozenie idei na praktyke. Czyli mowiac wprost po polsku - tak swiadome i etyczne dzialanie przeklada sie na zawartosc naszej kieszeni.

Zanim przejdziemymy do tej eko-etycznej ksiegowosci pare slow wyjasnien:

- jest to faktura za zuzycie wody na pierwszym pietrze naszego domu (gdzie na dobra sprawe wode zuzywa pralka, toaleta oraz wanna),

-  na drugiej stronie jest graficzne zuzycie wody ( rok 2011 zuzycie bez stosowania systemu "analogowej szarej wody", rok 2012 stosowanie systemu "analogowej szarej wody" od czasu do czasu, rok 2013 "analogowa szara woda" stosowana w miare systematycznie),

-  nasza rodzina sklada sie z 4 osob (ale w roku 2011 mielismy sublokatora przez kilka miesiecy w 2012 roku byl mieszkal drugi sublokator przez porownywalny okres),

-  placilismy kwartalna zaliczke w wysokosci 75€.

W 2011 roku mielismy zuzycie wody 395 l dziennie. Kiedy, jak to ujela moja Piekniejsza Polowa, rozpoczalem "strugac wariata ganiajac po chacie z wiaderkami"*, po kilku miesiacach okazalo sie, ze w szkole mojej Zenskiej Latorosli na lekcji przyrody wystartowal projekt "szara woda". Oczywiscie nie omieszkala ona pochwalic sie, ze w naszym domu ten system juz funkcjonuje (czego sie nie robi aby zlapac plusa w szkole ;) . Wychodzi na to, ze antycypowalem ten projekt (calkiem nieswiadomie ;) . Dziedziczka byla wielce zdziwiona tym "ancymonowaniem", ktore jej sie raczej negatywnie kojarzylo a w szkole nauczycielka wielce sobie chwalila moja inicjatywe, stawiajac za wzor w podejsciu do tematyki racjonalnej gospodarki gospodarki woda pitna.

Dzis otrzymalismy (gdyz takiego projektu nie da sie w domu prowadzic samotnie) pisemne potwierdzenie od firmy ze 100-letnia tradycja wraz z nagroda pieniezna wynoszaca ponad 200€ (gdyz oprocz zwrotu 108,40 € nie musimy juz placic faktury za 4 kwartal a nastepna fakture w wysokosci 42 € otrzymamy w lutym). 

Oczywiscie rachunki kwartalne w nastepnym roku beda nizsze. Coz w pierwszym roku sporadycznego  stosowania systemu oszczednosc byla dosc pokazna - prawie 47%, nastepny rok stosowania spowodowal spadek zuzycia o 41,5% w stosunku do roku poprzedzajacego oraz 69% w stosunku do roku 2011. W przeliczeniu na gotowke oznacza to spadek wydatkow z ok. 430€ rocznie do niecalych 185... .

Biorac pod uwage niedoskonalosci naszego systemu "analogowej szarej wody", czyli:

- straty zgromadzonej szarej wody wynosza dzis okolo 50% (i tylko z pierwszego pietra naszego domu gromadzimy szara wode - mozliwosci techniczne nie pozwalaja nam na "szare szalenstwo" na parterze),

- zuzycie wody na obsluge systemu (gruntowne umycie wanny raz dziennie tez zuzywa wode),

- liberalne podejscie w stosunku do gosci (nikogo nie zmuszamy do jego uzywania i z reguly korzystaja z tradycyjnej spluczki),

istnieje jeszcze niewykorzystany potencjal w tym naszym "wiaderkowym" szalenstwie ;) .

Na zakonczenie dodam, ze nie zamierzam stawac w szranki z Remigiuszem i jego oszczednym blogiem. A wrecz przeciwnie - jesli beda przydatne w jakims wpisie informacje z mojego blogu, moze spokojnie dac linka do mojego wpisu!

_______________________________________________________________________
* System skladajacy sie z wanny, w ktorej gromadzimy wode z pralki oraz po ostatniej kapieli oraz 2 wiaderek stanowi system naszej "analogowej szarej wody". 

Naszym marzeniem (a najwiekszym chyba moim, choc wydaje mi sie, ze nie mniej rowniez mojej Piekniejszej Polowy) jest zalozenie "cyfrowej szarej wody" skladajacej sie ze zbiornika na szara wode, systemu filtrow, pompki, oraz oddzielnej sieci rur.

piątek, 6 grudnia 2013

Afrodytyzm, czyli aforyzm na Mikolaja...

Cos mi sie przypomnialo... . I nie bardzo nawet sobie przypominam, skad... :( A moze sam to wymyslilem?!?* Nie wiem! Ale podejrzewam, ze moze to byc dobra recepta (przynajmniej na dobre samopoczucie):

Nie oczekuj niczego 

badz gotowy (a) 
na wszystko!

Piszac dzis tytul poczatkowo sie przejezyczylem ale ostatecznie te przejezyczenie nie jest takie zle!! ;)

Jej Wysokosc Afrodyta w calej krasie!

_______________________________________________________________________
* Co najmniej natchnely mnie wpisy i komentarze (rowniez u mnie na blogu) Szacownej Kiry i Drogiej Basi.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

"Czwarta nad ranem..."

Pobudka juz przed czwarta... ;)

Zapewne czesc z Szacownych Autorow moich ulubionych blogow zastanawia sie o strasznie zwariowanych porach czytania ich wpisow... . W dni powszednie mam czas na swoj poranny rytual w przedziale czasowym 4.00-5.15. Nie tylko taka zmiana zaszla w moich porannych zwyczajach - niestety w zwiazku z tak wczesnym "zrywaniem sie" z cieplutkiego lozka, cappuccino pijam dopiero w okolicy godz. 6.00 (juz w kontenerze na budowie). 

Czasami udaje mi sie wykrzesac o tej wczesnej porze sklecic jakis sensowny komentarz (choc prawde mowiac nie jest to latwe - bo wymagam powolnego i dlugiego startu w nowy dzien ;).  Wieczorem zas, juz po kolacji oraz spelnieniu roznych obowiazkow domowych i rodzicielskich (w tym pomoc mojej Meskiej Latorosli w odrabianiu prac domowych), nie zawsze udaje mi sie zachowac przytomnosc (usiadzie czlowiek na chwile i urywa mu sie wizja i fonia a dziala jedynie naglosnienie ;) :D . 

Weekendami zas plan wyglad najczesciej tak, ze w sobote robimy tygodniowe zakupy oraz generalnie sprzatanie domu (oraz powozow). Sobotnie wieczory (a czasami popoludnia) to spacery dookola Fortu, odwiedziny znajomych lub spokojny wieczor w domu przed kominkiem. Niedziela rozpozyna sie rodzinnym sniadankiem o 9.00. Do obiadu spokojne dzialania rozne. Po obiedzie spacer lub kawa (u znajomych albo u nas). Systematyczna i schematyczna nuda. Ale co najwazniejsze - nam to odpowiada (czasami weekendami wybieramy sie na zwiedzanie - ale w tym roku zaleglosci finansowe mamy tak duze do odrobienia, ze dopiero na wiosne gdzies dalej wyjedziemy...). 

Wyjazd do pracy, praca oraz powrot codziennie zajmuje mi jakies 13 godzin (kawalek dojezdzamy - w ta i z powrotem w sumie bedzie 180 km). Praca hydraulika nie zawsze jest lekka (a w budownictwie przemyslowym to juz na pewno), wiec te kilka miesiecy lenistwa dosc intensywnie i aktywnie wypacam ;) . Moze za jakis czas przyzwyczaje sie do tego systematycznego wysilku - jak na razie pozostaje mi pot i kurz...!!

niedziela, 24 listopada 2013

Szacunek - kwestia problematyczna

Interesujacy wpis Szacownej Kiry stal sie przyczyna dosc burzliwej dyskusji. Okazuje sie, ze tak zdawaloby sie powszedni a jednak niecodzienny dzis problem szacunku do innych osob.

Poniewaz moj glos w dyskusji bedzie ciut dluzszy niz pozwalaja na to warunki komentarzy blogowych, dorzucam swoje piec groszy wlasnie tu.

Pojecie szacunek jest nierozerwalnie zwiazany z pojeciem wartosci. Tak okreslamy proces ustalania wartosci ekonomicznej (materialnej) pewnej rzeczy, uslugi, czy tez pracy. Szacunek w zyciu spolecznym to wartosc przypisywana pewnym stanowiskom, funkcjom czy tez osobom, okreslamy z francuska slowem prestiz.

Od wiekow szacunek jest rozumiany rowniez jako pewnego rodzaju uwielbienie, zachwyt, czczenie (swietosci roznych), ktorego jednym ze wspolczesnych przejawow jest mlodziezowe slowo "szacun". 

Hhhhmmm!!! Skoro jakos dziwnie tak mamy, ze patrzac na swiat, jak rzecze poeta, przez "medrca szkielko i oko", dzierzac w swej prawicy rozne metry (poczawszy od krawieckiego metra, poprzez termometr, barometr, czy tez inny spektometr) i wagi, mamy potrzebe skwantyfikowania oraz zaszufladkowania wszystkiego co nam sie pod oko oraz reke nawinie (mimo, ze rzeczywistosc w swej zjawiskowosci ciagle nam sie z tych szufladek zjawiskowo wyrywa...) .

Szacunek, jako pojecie, jak powyzej pokrotce przedstawilem, jest tak wieloznaczne i dotyczy tak dynamicznych zjawisk, ze postaram sie jego tresc odsaczyc i w uproszczonej formie destylatu Szanownym Czytelnikom podac... . Esencje zrobie wg. recepty Znanieckiego.

Szacunek (jako kategorie moralna) rozumiem dwojako:
1. jako pewne stale, pozytywne nastawienie w stosunku do  tego co istnieje (lub tego co nam sie jawi jako istniejace),
2. jako reakcje na postawy innych osob wzgledem samych siebie oraz innych.

Nic na to nie poradze, ze tak wartosciuje rzeczywistosc... ! Nie wykluczam tego, ze moge sie mylic ale bazujac na wiedzy dzis posiadanej przeze mnie, zastosowanie przeze mnie takiego a nie innego destylatu jest zasadne. Oczywiscie, jesli macie inne (i do tego dobrze uzasadnione) podejscie, bedzie mi bardzo milo sie z nim zapoznac.

Patrzac na swiat, jako na rozne manifestacje tej samej energii, z szacunkiem powinnismy sie odnosic zarowno do Dominium Materii Nieozywionej, jak i do Dominium Zycia. Oczywiscie najwyzszym szacunkiem powinnismy darzyc naszych bliznich. Szacunek wynika z samego faktu istnienia.

Jako, ze nic na tym swiecie nie jest nieruchome (a co najwyzej nam sie takie wydaje ;). "Pantha rei", czyli wszystko sie zmienia. Podobnie z szacunkiem - pewien poczatkowy potencjal szacunku poprzez indywidualne decyzje konkretnych ludzi, w konkretnych sytuacjach w odniesieniu do konkretnych bliznich powoduje, ze darzymy tych ludzi z roznym poziomem szacunku.

I tak "nieprzyjaciol swoich" szanujemy wtedy, kiedy ich nie lekcewazymy i z uwaga obesrwujemy poczynania wobec nas oraz naszych najblizszych. Milosc blizniego nie wyklucza rownowagi wymiany - chocby wg. zasady "Jak Kuba Bogu, tak Bog Castro" ;) .

Dzieki takiemu podejsciu oddajemy to, na co zasluguje ten nasz konkretny nieprzyjaciel, jednoczesnie broniac samych siebie oraz naszych najblizszych. Problem w samoobronie polega na tym, ze czesto popadamy w przesade i trudno nam jest reagowac z umiarem (i do tego stosujac miare wroga naszego powszedniego...). Jednym z bardzej udanych podejsc, prezentuje moim skromnym zdaniem, Dziadek Ueshiba, ktory wymyslajac (wlasciwie moze wydawaloby sie powiedziec - odkrywajac) aikido, stworzyl system dazacy do rownowazenia energii... .

Nie podam tutaj Szacownym Czytelnikom gotowej receptury dobrej  na wszystkie okazje i pasujacej do kazdego czlowieka (a przeciez nie tylko nieprzyjacioly stanowia dla nas zagrozenie ale i /a czasami nawet szczegolnie!!/ przyjacioly!!).

Bo choc wydajemy sie jednakowi (i w sumie jednakowe cechy gatunkowe nosimy, rozniac sie jednoczesnie cechami przynaleznymi do plci oraz cechami indywidualnymi, to kazdy z nas jest jednak inny i w roznych okolicznosciach przychodzi nam sie z problemami moralno-etycznymi w ferworze dzialania (a nawet walki) zmagac!!!

Jednak nie jest tak, ze nie mozemy sie podeprzec zadnymi zasadami... . ;)

Pierwsza z nich jest: Odnosmy sie do bliznich, jak chcielibysmy sie, aby oni w tych samych okolicznosciach tak samo sie do nas odnosili!

Kolejna jest zaczerpnieta z filozofii, ktora sie kierowal Dziadek Ueshiba (zaznaczam, ze w mojej interpretacji) energie nalezy kanalizowac w sposob, ktory wyrzadzi jak najmniej szkod nie tylko kazdej ze stron ale rowniez i okolicy, doprowadzajac do jej wygaszenia lub rozproszenia... . Nawet pobiezna obserwacja przyrody i Natury pokazuje nam, ze napiecia i roznice potencjalow daza do wyrownania i rozladowania. Od naszej jedynie inteligencji, wiedzy oraz znajomosci wlasnych wad i zalet zalezy zarowno sposob, jak i styl w rozwiazywaniu napietych sytuacji, czy konfliktow.

No i niejako wracajac do zasady pierwszej - bardzo trudno jest szanowac innych nie majac szacunku do samego siebie. Dlatego badzmy tacy i tak postepujmy abysmy mogli sobie uczciwie spojrzec w oczy podczas porannej oraz wieczornej toalecie a juz to golac sie/myjac zeby, a juz to robiac makijaz/demakijaz (czy jak tam sie te magiczne zabiegi kobiece w zaciszu przestrzeni lazienkowej uprawiane).

Mam nadzieje, ze te moje skromne piec groszy, wniosly cos konstruktywnego do burzliwej dyskusji na blogu eudajmoniowej Kiry... .

wtorek, 19 listopada 2013

Kiedy wejdziesz miedzy wrony - czyli wpis przed wpisem

Dzisiejszy wpis mial byc zwiazany z tematyka szacunku do innych. W tak zwanym miedzyczasie (jest to prawie forma rzeczywistosci rownoleglej ;) pojawil sie nowy stary problem - "Panowania w blogosferze".  

I choc jestesmy niesmiertelni jedynie w pewien subtelny sposob,
to jednak o nas rowniez mozna powiedziec, 
ze jestesmy "Kings of the World"i "Princes of the Universe" :D


Kwestie "Panowania" juz wieki temu poruszala Szacowna Kira podczas dyskusji na swoim starym blogu (mimo poszukiwan nie dotarlem do naszej dyskusji na ten temat, widocznie wyklul sie przy dyskusji na inny temat). Calkiem niedawno zwrocila mi na to rowniez uwage Dwa Koty-san (czyli, jak ja "pieszczotliwie" nazywalem Droga Pani Ania). Zas Drogi Kolega Remigiusz swoim "Slowem na niedziele", do spolki z Arturem xxxxxxznokautowali wprost mnie.

"Nec Hercules contra plures", jak mowi starozytne przyslowie Rzymian (co sie wedlug naszych antenatow wyklada, jako: "I Herkules dupa, kiedy wrogow kupa"). 

A ze przed kolegami, podobnie jak przed przyjaciolmi obrona trudniejsza (kardynal Richelieu mi swiadkiem ;) niz przed wrogami, wiec ustapie... . 

Nadal uwazam nas za Dzieci Boga - czyli logicznie rzecz biorac Jego Dziedzicow, nadal swoja postawa bede dawal odpor chamstwu (rowniez w blogosferze) "silom i godnosciom osobistom" oraz poczuciem humoru i choc rezygnuje z "Panowania" w wirtulanej rzeczywistosci, to jednak nie zamierzam abdykowac...!!! ;)

wtorek, 12 listopada 2013

Wapenstilstand - czyli 11.11 w Belgii

Wczorajszy dzien uplynal mi zdecydowanie spokojnie. Odrobilem czesc zaleglosci z lektur moich ulubionych blogow (no i tu i owdzie skomentowalem interesujace wpisy). Odwiedzilismy znajomych (w tym Wielce Interesujacych Rodakow - nie omieszkalem przekazac wyrazow podziwu, zwiazanych z przepieknym grudniem, od Pani Marzeny, co sprawilo duzo radosci Uroczej Gospodyni). 

Swieto nie byloby kompletne gdybym nie wykorzystal piekna pogode i nie poszedl z Meska Latorosla na spacer (Zenska Latorosl spotykala sie w dzien z chlopakiem a wieczorem popedzila na koncert grupy "30 sec to Mars" :) . Dziedzic rodowego nazwiska zasypywal mnie cala masa pytan (gdyby bylo inaczej, to bylaby raczej oznaka zblizajacej sie jego choroby).

Miedzy innymi padlo pytania o Wapenstilstand.

Mimo roznych glosow duch bojowy
jeszcze tli sie w Narodzie...
Zeby jeszcze byl to Duch Rycerski...!!!

"Zawieszenie broni" jest nazwa pod jaka obchodza 11.11 poddani krola Belgow. Odwolalem sie do ograniczonej wiedzy mojej Meskiej Latorosli na temat Wielkiej Wojny (ktora zna jako Pierwsza Wojna Swiatowa). Pomine cale mase pytan na temat krajow, ktore braly w niej udzial oraz gdzie byly toczone dzialania, ofiar, rodzajow broni .... . No bo w koncu co to jest to zawieszenie broni?!? Na czym polega? Na czym sie ja wieszalo?!!? :D

Po wyczerpujacych (glownie mnie ;) odpowiedziach Dziedzic przyjal do wiadomosci istote oraz zrozumial donosnosc tego faktu... .

Szczesciem dzis nie ogladal dziennikow z Polski. Inaczej mialbym wielce meczacy wieczor pod tytulem: dlaczego swietowano w Polsce "Zawieszenie Broni" walkami ulicznymi...???

Z jednej strony rzad, ktory wiele ma za uszami podnoszac cisnienie w panstwowym kotle poprzez taka a nie inna polityke i stosunek do wlasnych obywateli i przedsiebiorcow, dokladajac na koniec jeszcze niedzielna "Antife"... .

A juz kuriozum jest jednoczesne lansowanie paneuropeizmu w dniu Niepodleglosci :(

Na szczescie dzis tego Dziedzicowi tlumaczyc nie musze - ale nie oznacza to wcale, ze nie powinienem sie do tego przygotowywac... !!!

czwartek, 7 listopada 2013

Akordeon czy harmonia czyli rzecz o stanie chwiejnej rownowagi

Ostatnie tygodnie bogate byly w wydarzenia natury zawodowej oraz prywatnej. Prywatnie udalo mi sie po raz kolejny odwiedzic Wielce Interesujacych Rodakow. Wspanialy kwiat Gospodyni wychodowala.

Grudzien w listopadzie!
Jak to mozliwe?!? 
Zachodzila w glowe urocza Gospodyni.

A zawodowo - wielce aktywny jestem na polu poszukiwania stalego etatu. Walcze na dwoch frontach. Pierwszy to przez biuro pracy czasowej (jako hydraulik). Drugi zas to w transporcie publicznym. Udalo mi sie zdac egzamin ze znajomosci matematyki oraz jezyka niderlandzkiego. Teraz tylko czekac na zaproszenie na testy psychotechniczne... !

Ale ja nie o tym chcialem!! 

Otoz wydarzyla mi sie wczoraj dosc niemila ale jednoczesnie pouczajaca... . Juz mi sie zdawalo, ze wrocilem do rownowagi duchowej po latach poddawania sie wplywom zewnetrznych (szczesciem nie calkiem czlowiek sie zmienil), ze powrocilem do stanu harmonii. A tu - buuumm!!

Drobny szczegol (niczym zapalnik) dokonal olbrzymiego wybuchu (szczescie emocjonalnego glownie). Nieszczesliwie rykoszetem dostalo sie mojej Zenskiej Latorosli (ktora niejako do zaistnienia zapalnika, wzglednie przekroczenia stanu masy krytycznej sie niechcacy przyczynila). 

Od poznania do zrozumienia. A ze od czegos trzeba zaczac, to chyba z dwojga zlego lepiej zaczac od poznania siebie ;)

Wlasnie to do mnie dotarlo. Zmiany w czlowieku przebiegaja nieustannie (chocby majac jedynie na uwadze wymiane materii i enegrii). Ostatecznie o tym wiedzialem... ! 

Coz - powinienem sie wstrzegac gniewu i cwiczyc sie w cierpliwosci.  

Nie moge tez zapominac o najwazniejszym - upajac sie kazda chwila zycia!!

Ten sam grudzien ale z frontu!

Na tyle sie znamy, na ile zostalismy sprawdzeni!!

piątek, 1 listopada 2013

Wywieszka, czyli o powszechnym systemie edukacji w toalecie

Jak kazdem z poddanych zycie zmusza mnie do wizyt w urzedach. Mimo pewnej uciazliwosci takich wizyt, to w tej instytucji maja dosc sympatyczny zwyczaj, oferowania kawy, herbaty, czekolady, czy innego cappuccino gratis. Perspektywa spedzenia calego przedpoludnia przepieknego slonecznego dnia w murach bynajmniej nie wplywalo pozytywnie na moje dobre samopoczucie. Eeee, co tam!! Skusze sie na te cappuccino (a przy okazji ekonomicznie doloze swoje 5 groszy do zboznego celu oslabiania instytucji zerujacej na moich podatkach). Uplywajacy czas, oraz kuszaco promieniste sloneczko za oknem, natchnely mnie do wizyty w toalecie. 

Po wyjsciu z kabiny po lewej strone lustra uderzyl we mnie (znajomy niestety) widok:

Procedura mycia rak... .
Mialem szczescie - bo nie bylo dopisku 
"Wettelijke Verplichting*... (i podany numer i artykul ustawy!!)"**

Jak sie Jas rak myc nie nauczyl, to Jan byc moze przeczytac nie potrafi!! ;) Szczesciem (dla mnie :), ze trafili na moj "olewczy" nastroj ;) . 

Niech ci (NIE)Ukochani Przywodcy Stada Baranow (bo tak ci Wielce Oswieceni Halogenami oraz Lampami LED biurokraci i politycy widocznie mysla) nie traktuja nas jak kretynow!!! 

Bo jesli  ICH zdaniem nie wystarczy tego co nas Nasze Kochane Mamy i Ojcowie nauczyli, to powinno wystarczyc, to powinno wystarczyc, to czego przymusowa edukacja panstwowa nauczyla... .

No chyba, ze... ?!? No chyba, ze... !!! Cyba, ze prezentuja ONI Wyzszy Stan Swiadomosci w temacie Edukacji Publicznej i wiedza, ze jest ona g***o warta. A poniewaz przymus jest powszechny, wiec zagrozenie epidemiologiczne jest powazne, to jakos trzeba temu zapobiegac... .

Tylko czy kilkanascie lat edukacji zdolaja zastapic hieroglify toaletowe...?!? Watpie!!!

_______________________________________________________________________
* Czyli "ustawowy obowiazek" - dosc popularne w toaletach szpitalnych. Szczesciem brak jest (zapewne tymczasowe przeoczenie Wladcow Jasnie Oswiecanych) funkcjonariuszy, ktorzy nadzorowaliby wlasciwa realizacje ustawowego obowiazku... . 
** Nienajlepsza jakosc zdjecia jest wynikiem zbiegu dwoch czynnikow: mojego poirytowania faktem Edukacji Toaletowej oraz robienia zdjecia aparatem komorkowym... .


niedziela, 27 października 2013

Dziekczynienie - Tecumseha slowo na niedziele

"Jesli wstajesz rano skladaj dzieki za swiatlo swego zycia, za swoja sile. Skladaj dziekczynienie za swoje jedzenie i za radosc zycia. Jesli nie widzisz powodu do dziekczynien, wina lezy w Tobie. " Tecumseh (1768-1813) wodz Szawanezow i jeden z przywodcow Ligii Indian

Pomnik Tecumseha w Marylandzie.
Dzieki uprzejmosci tej strony.

Jak przystalo na generala Tecumseh ujal to w tak prostych zolnierskich slowach, ze nie potrzebny jest tu zaden dodatkowy komentarz z mojej strony.

Ale nie bylbym soba gdybym nie chcial dorzucic czegos od siebie ;) . Choc znowu cudzymi ustami :D

Howgh!

środa, 23 października 2013

Chwila przestoju - luksus odpoczynku przy Herbatce Zeglarskiej

W natloku pracy zawodowej oraz wydarzen roznych w zyciu osobistym i codziennym nadeszla chwila wytchnienia. I choc znowu trzeba rozgladac sie za praca (nie ma lekko ;) , to jednak ze spokojem i  nadzieja spogladam w przyszlosc... . 

Chyba przyczynily sie do tego rozmowy z moim Serdecznym Druhem Zeglarzem na tematy zwiazane z Matrixem (bardziej chodzi o Matryce Maxa Plancka oraz o pola powiazane z bozonem Higgsa, niz o sam powszechnie juz znany film pod tym samym tytulem), zwanym przeze mnie czasami rowniez Polem Mozliwosci... .

Siedze popijam sobie spec-herbatke (pomyslem na nia zaszczepil mnie Tez Druh Moj Serdeczny Zeglarz) zamiast cappuccino i odrabiam zaleglosci w lekturze moich ulubionych blogow. Herbatka smakuje mi (chyba mnie to bardzo nie dziwi, gdyz jej skladnikow wczesniej uzywalem ale w innych kombinacjach i praktycznie nigdy w takim ulozeniu. 

Dla zainteresowanych podaje sposob na herbatke ala Druh Zeglarz:

Skladnikow nie ma wiele: korzen imbiru, szczypta cynamonu, lyzeczka lub 2 lejacego sie miodu (uzywam wielokwiatowego ale tu mozna wg. uznania i mozliwosci oraz indywidualnych preferencji rozne rodzaje miodow stosowac).

Receptura:
Bierzemy korzen imbiru (im korzen swiezszy tym lepszy :), krajamy go na plasterki a nastepnie plastereczki (cieniutenkie) tniemy na paseczki a potem w kosteczke. Siekanke imbirowa wsypujemy do imbryka (z przyczyn praktycznych u mnie ta funkcje pelni termos) dosypujemy szczypte cynamonu. Do tego lejemy miodu do smaku i zalewamy goraca woda (odradzam wrzatek). Odstawiamy na kwadrans albo 2 pod przykryciem (zanim dojezdzam na budowe to i 3 kwadranse uplywaja ;) po czym mieszamy zawartosc a jak sie juz fale tsunami w naszym imbryczku uspokoja, to mozemy sobie nalac herbatki do filizanki, szklanki, kubka, czy tez innego naczynia, ktore mamy pod reka, a ktore zwyczajowo sluzy nam do pica herbatki.

Dzis w ramach domowego eksperymentu dodalem plasterek cytryny. Na razie zyje, wiec chyba bez obawy o wywolanie u siebie (lub wspolbiesiadnikow) uszczerbku na zdrowiu mozna rowniez pokusic sie o cytryne (lub inne dodatki owocowe...).

No to co?!? Naliwajmo bratia...



Na zdrowie! 乾杯 ! 底まで!

Uzupelnienie:

Po dluzszym namysle nad uwaga Anonimowego warto by chyba cala herbatke zalewac woda nie goretsza niz 40°C (poddobnie jak sie parzy herbate po japonsku). Inaczej  ewentualne dobro biologiczne, bojace sie wrzatku, zginac moze... .

niedziela, 13 października 2013

Demokratyczna hucpa....

W ubieglym tygodniu katem ucha (gdyz oko zajete bylo czytaniem jednego z moich ulubionych blogow, choc dzis juz konkretnie nie pamietam ktorego), wychwycilem komentarz jednego z poslow PO, ktory wprawil mnie w zdumienie, graniczace ze stuporem... .

Otoz Szacowny Pan POlityk (niestety jego wypowiedz wzbudzila we mnie takie fajerwerki intelektualno-uczuciowe, ze zapomnialem zapisac jego godnosci) stwierdzil, ze referendum w Warszawie w sprawie odwolania Pani Prezydent, to polityczna hucpa!!! I ze nie na kazde glosowanie powinno sie chodzic!!

Rozumiem, ze chcial przez to powiedziec, ze jedynie na glosowania organizowane przez Jego Kolegow powinien Lud Ciemny, Co Wszystko Kupi biegac w podskokach... .

Ale jednoczesnie obnazyl fundamentalna wprost prawde o calej tej demokracji - jest to jedna wielka hucpa i totalne oszustwo... .

Zaraz sie Szacowni Czytelnicy (a przynajmniej Ci co demokracji wlasna piersia gotowi bronic i wlasna za nia krew przelewac) wzburzeni porzuca na wieki czytanie mojego skromnego bloga albo co gorsza zaczna mnie w betoniarce z blotem mieszac... .

Ale odrzucajac nasze wszelkie ideologiczne orientacje (jedynie na chwilke), zastanowmy sie "szto eto za zwier?" (jak mowia bracia Moskale)

Zacznijmy od pierwszego z brzegu najwiekszego swieta demokracji, czyli wyborow (a w szczegolnosci wyborow do parlamentu krajowego oraz prezydenckich). 

Otoz kandydaci przez caly czas trwania kampanii wyborczej staraja sie zbudowac jak najbardziej idealny swoj wlasny wizerunek medialny... . Coraz mniej jest istotny wplyw na tzw. "efekt wyborczy" ma program wyborczy a coraz wiekszy jak sie polityk prezentuje... .

Program wyborczy i tak najczesciej jest stekiem klamstw (sadzac po tym jak chetnie jest realizowany przez wygrane partie).  Wiec cale te swieto demokracji w swej istocie niczym sie nie rozni od wyborow miss... . Choc prawde mowiac, wybory miss, wiecej pozytywnych doznan estetycznych wzbudza w moim meskim sercu, niz wybory prezydenckie na ten przyklad. No i wybory miss nie dziela Narodu... .

niedziela, 6 października 2013

Szalone krowy halal - czyli prywatne skutki spozywania mieska

Jak juz onegdaj pisalem pewnej slonecznej niedzieli pojechalem (razem z Piekniejsza Polowa - bo Latorosle juz tak czesto nie chca z nami jezdzic na spotkania towarzyskie) do Znajomych Krajan... . 

Gospodarz zaordynowal byl na samym poczatku aperitif, po czym rozdmuchalismy grilla (jak to bywa u budowlancow z uzyciem palnika gazowego ;) . Panie (czyli Piekniejsze Polowy) donosily miesko w marynacie a my pilnowalismy aby nabralo, nad zarzacym sie weglem drzewnym, rumiencow... .

Gwarzac o codziennosci emigracyjnej oraz innych okolicznosciach przyrody czas plynal w milej atmosferze oraz przy smacznym miesku (i innych smacznych dodatkach... ;) . 

Zeby tam czlowiek cos zanadto wypil (ale gdziez tam! Raz - juz to lekarze i /co wazniejsze/ zdrowie nie pozwala na szalenstwa alkoholowe, dwa - potrafimy bawic sie bez nadmiaru tego rodzaju dodatkow), to szybko zrozumialby to co sie pozniej wydarzylo... .

Za duzo rowniez nie zjadl - mimo dobrego towarzystwa i sympatycznej atmosfery zjedlismy tyle ile zjadlby czlowiek podczas normalnej kolacji... .

Zaczelo sie od objawow drobnej niestrawnosci... . Ale przeciez wolowinka i drob byly swieze i smaczne - to nie moglo byc to!! Nastepnie w nocy niepsokojne sny (wrecz koszmary) dreczyly nas przez cala noc. Nastepny dzien wcale nie lepszy... . Gastrycznie bylo o wiele gorzej - ale na szczescie zapas immodium z szuflady uratowal sytuacje :)

Nastepna noc - kolejne koszmary... .

We wtorek zadzwonilismy do Znajomych Krajan z tradycyjnym pytaniem: co slychac? i jak zdrowko? Okzalao sie, ze podobnie... . Po relatywnie krotkich rozwazaniach na temat ewentualnych przyczyn doszlismy do wspolnego wniosku, ze ewentualna przyczyna bedzie jednak wolowinka... .

Swiezutka, pachnaca i pochodzaca z uboju halal (o czym przed spozyciem nie wiedzialem :(  ). To drugie wyszlo tez nie wprost a z domniemania... . Bo niby jakie inne miesko sprzedawalby sympatyczny muzulmanski Turecki Rzeznik...?!?

Znajomym Krajanom zapowiedzielismy, ze jak jeszcze raz beda nas probowali uraczyc takim specyjalem, to albo odmowimy spozywania /przynajmniej miesa - jednorazowo/ albo spotkan (gdyby sie to czesciej mialo powtarzac).

I choc bede na poziomie ogolnospolecznym i formalnoprawnym bronil prawa ludzi roznych kultur do tego by jedli co lubia (bo im tak mamusia gotowala), tak prywatnie nie bede kupowal halal czy koszer (praktycznie na jedno wychodzi), bo nie jest dla mnie zdrowe (przynajmniej moj organizm tego nie przyjmuje). 

Chyba, ze mam ta sama przypadlosc co Soplicowie i Nikos Dyzma - nie szkodzi mi to co polskie ;)

czwartek, 3 października 2013

Rozany pomidor - czyli wspomnienie wakacji

Poprzednim wpisie napomknalem co nie co na temat eksploracji ogrodu Wielce Interesujacych Rodakow. 

Oto pewne dziwo rozany pomidor...


A tu w pelnej okazalosci te wielce oryginalne dziwo

a tu pomidorowy gaszcz z bliska...

Tu nieco inna odmiana - pomidor truskawkowy ;)


Gospodyni uraczyla mnie 
wielce smacznymi owocami 
tych botanicznych cudow -
przesmaczne!!



niedziela, 29 września 2013

Peregrynacje sokola, czyli gdzie jest Falco Peregrinus jak go nie ma w sieci

Strasznie duzo czasu uplynelo od mojej ostatniej bytnosci na blogu... . Zlozylo sie niestety na to wiele przyczyn, o ktorych napisze ponizej... .

Poczatkowo absencje moja wywolywaly uporczywe proby ze strony Starszego Flaminga (niech tak bedzie mi wolno nazywac najstarszego pracownika w naszym dziale). Ciagle zakatarzony i prychajacy systematycznie wypuszczal w atmosfere szoferki sluzbowego busa mase chorobotworczych patogenow (trudno powiedziec czy byly to wirusy, bakterie, grzyby czy inne porosty albo organizmy proste). Na tyle slutecznie to czynil, ze po powrocie do domu oraz po obowiazkowym programie wieczornym w postaci prysznica, obiadokolacji, padalem z bolem glowy na lozko i odplywalem w Wielka Czern... .

Nie pomagaly prosby, grozby ani delikatne proby szantazu (rowniez ze strony Mlodszego Flaminga - kolegi zatrudnionego symultanicznie razem ze mna). Starszy Flaming stal na stanowisku, ze przy tylu zaplanowanych pracach nie moze sobie pozwolic na zdrowienie na urlopie chorobowym... .

Jak juz Starszemu Flamingowi przeszlo, zlozylo sie, ze zostalismy zaproszeni cala Rodzinka na grill do Zaprzyjaznionych Rodakow (poszlismy nan ja wraz z Piekniejsza Polowa). Generalnie wesolo bylo. Spedzilismy calkiem przyjemnie czas na biesiadowaniu wcinajac dosc smaczne miesko grillowane przez Pana Domu... . Ale - mile zlego poczatki... . Nocne koszmary przez nastepne 2 noce oraz roznego rodzaju sensacje zoladkowe i uporczywy i dosc dotkliwy bol glowy. Telefonicznie dowiedzielismy sie ciekawych rzeczy na temat tego mieska - ale o tym bedzie w kolejnym wpisie!!

Nastepne tygodnie obfitowaly w szybkie wygaszanie porobocze umyslu, wywolane a juz to farbami a juz to chemia uzywana do mycia oraz sprzatania po malowaniu lub do prac przygotowawczych... .

W dni pomiedzy, kiedy odzyskiwalem jaka taka forme, staralem sie poczytac niektore z moich ulubionych blogow (czasami nawet zostawiajac jeden czy dwa komentarze tu i owdzie).

W ubiegla srode, z samego rana, zostalem po raz pierwszy poproszony na indywidualna rozmowe przez szefa biura. Zakonczyla sie wreczeniem mi wypowiedzenia z pracy - niestety nie wszystko szlo zgodnie z planami zarzadu. W sumie duzo remontow wykonalismy ale mieszkania nie zostaly wynajete (i nie zanosilo sie na ich szybkie wynajecie). Cooz!! Poszedl Polak do odstrzalu (z tygodniowym wypowiedzeniem).

Ale lotem blyskawicy rozpuscilem wici o ponownie odzyskanej wolnosci - co zaowocowalo szeregiem spotkan kwalifikacyjnych (wszystkie pozytywne), z ktorych wybralem sobie najlepsza oferte :)

Weekendy rowniez mialem pracowite, bo jak nie jakas fucha budowlana, to wyjazdy do szpitala lub na pogotowie jako tlumacz, to jakies drobne prace domowe lub krotkie spotkania towarzyskie.

Pomidorowy gaszcz podejrzany 
u Wielce Interesujacych Rodakow

Na koniec jeszcze chcialbym podziekowac Pani Basi  oraz Panu Dariuszowi Kucharskiemu za wyrazy troski. 

Wszystkich Moich Czcigodnych Czytelnikow za moja dluga nieobecnosc serdecznie przepraszam. I wielce zaluje, ze mam takie zaleglosci w czytaniu moich ulubionych Autorow z blogosfery (co w miare uplywu czasu postaram sie nadrobic).



środa, 28 sierpnia 2013

Piec tysiecy wyswietlen...

Bez mala przegapilbym ten fakt - dzis licznik przekroczyl 5.000 wyswietlen (przy 57 wpisach)... . 

Biorac pod uwage fakt, ze pobudki, ktore do pisania mnie popchnely, byly dosc egocentryczne (chyba wg. zasady, ze czlowiek pisac musi inaczej sie udusi... ) i raczej nie marzylem, ze bedzie ktos wiecej czytal niz moja Zenska Latrorosl, czy tez druh moj serdeczny Zeglarz (zwany pieszczotliwie przeze mnie Kapitanem). [1]

Choc pierwotnie blog mial byc taka cyfrowa szuflada, do ktorej bede wrzucal swoje plytsze i glebsze przemyslenia a czasem wrecz mysli nieuchwytne. A tu niespodzianka - blog to raczej wypozyczalnia, gdzie oprocz przygodnych czytelnikow objawilo mi sie 9 obserwatorow: ta niedluga liste otworzyl Pan Jacek Kobus (ktorego blog od dluzszego czasu czytalem) a jako ostatni objawil sie Shirokaze. Kontynuujac liste brzydszej czesci moich czytelnikow: jako nastepny zalogowal sie Nadar Znikad a nastepnie Pan Remigiusz Admin R-O

Przepraszam serdecznie Moje Szacowne Czytelniczki ale wpis ma charakter historyczny i po Panu Jacku pojawila sie Szlachetna Indianka. Pojawienie sie Pani Tupaii, Pani Kamphory, Pani Basi B. oraz Pani Dwa Koty (choc chyba ze wzgledu na kraj dluzszego pobytu tej Pani chyba powinienem napisac: ミセス2匹の猫  ...?!? [2]) bylo dla mnie wielkim zaskoczeniem i radoscia (bo czymze Panowie bylby ten swiat bez Pieknych Pan...?!?)

Gdybym nie wspomnial o Pani Kirze o Goracym Sercu, ktora emocji (rowniez intelektualnych) wzbudza, czy tez Imc Pana Gerwazego, ktory przypomnial mi o tym, ze czasami "i smiech bywa nauka"... . 

Jeden z moich ulubionych bardow spiewal:
"Wedrowka jedna zycie jest czlowieka..."
dlatego Szacownym Wiernym Czytelnikom 
Mojego Blogu dedykuje pierwsza piosenke drogi w stylu country... .


Dzieki Waszym uwagom poprawilem (mam nadzieje) swoj warsztat, zarowno techniczny, jak i jezykowy... .


Pare danych na temat poczytnosci wpisow: najczesciej poczytna 4 to: Zorro, Budda i (...) /189 wyswietlen/; Uwolnic Boga czyli  (...) /121 wyswietlen/; Hej ho, hej ho do pracy  (...) /118 wyswietlen/; Ciezki zywot muzy  (...) /115 wyswietlen/. Najblizszy mojemu sercu jest wpis: Bezkrwawe niedzielne lowy  (...) /93 wyswietlen/ oraz Sakura po belgijsku /77 wyswietlen/ [3].

Czytelnicy z roznych stron swiata zagladaja na moj blog - najczesciej z Polski (2235 odwiedzin), nastepne w kolejnosci sa Belgia (649) i Rosja (462) oraz USA (414 odwiedzin). Najbardziej egzotyczne byl zdaje sie Singapur, Nowa Zelandia i Urugwaj... .

Najczesciej do mojego bloga odsylal blog Nadara Znikad (362 odwiedziny), google.pl (259), blog Pana Jackowy (251) oraz Szacownej Pani Futrzak (85 odwiedzin). 

Tyle jesli chodzi o blog w liczbach... . Troche sie wydarzylo w ciagu tych 5 miesiecy razem... ;) 


Dzisiejsze Swieto 5.000 Odwiedzin dedykuje Moim Czytelnikom. 

Oby zawsze mogli u mnie na blogu znalezc to, czego szukali!!

_______________________________________________________________________
1. Choc dosc regularnie czyta, to jednak nie zalogowany jest jako obserwator.

2. W razie bledu, prosze Szacowna Pania o wybaczenie oraz poprawienie "literowki".

3. Niewykluczone, ze tegoroczne kwitnienie tych pieknych drzew w mojej okolicy bylo ostatnim :( .
WebRep
currentVote
noRating
noWeight

sobota, 24 sierpnia 2013

Ojcze nasz, czyli modlitwa bardzo ludzka...

Tytulem wstepu - ostatni tydzien byl dosc zwariowany a zaczelo sie juz od dosc intensywnego weekendu... . Poniedzialek w iscie budowlano-majsterskim stylu nie zapowiadal poprawy na reszte tygodnia (co niestety sie sprawdzilo), w zwiazku z czym brakowalo mi czasu na wiele rzeczy - trudno bylo mi dokonczyc rozpoczety wczesniej wpis a i w roli aktywnego czytelnika blogow innych Szacownych Autorow raczej kiepsko sie spisywalem... . Moze przez weekend uda mi sie nadrobic przynajmniej czesc zaleglosci.

Co prawda w ostatnich tygodniach dojrzewaja mi pewne inne mysli ulotne ale jakos ta wyklula mi sie najwczesniej... . A zasluge wielka w tym ma moj druh serdeczny Zeglarz :)

Sadzac po okolicznosciach powstania (opisywanych w Lk, 11, 1-4) kiedy to uczniowie wymuszaja na Jezusie, zeby wzorem Jana Chrzciciela nauczyl ich modlitwy wczesniej nie znanej (wg. Ewangelii Mateusza, modlitwa zostala przekazana w czasie kazania na gorze, Mt 6, 9-13), co mialo niejako stanowic znak firmowy oraz ukazywac wyjatkowosc Jezusa jako nowego proroka).

Tekst Modlitwy Panskiej w tlumaczeniu Tolkiena na quenye
dzieki uprzejmosci tej strony.

A oto tekst w jezyku polskim (wersja najbardziej popularna):

Ojcze nasz, ktorys jest w Niebie
swiec sie Imie Twoje;
przyjdz Krolestwo Twoje;
badz Wola Twoja, jako w Niebie tak i na Ziemi.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj
i odpusc nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom.
I nie wodz nas na pokuszenie,
ale nas zbaw ode zlego.
[Bo Twoje jest Krolestwo i Potega, i Chwala na wieki.]
Amen.


Oprocz zalecenia, zeby chrzescijanie odmawiali ta modlitwe na rozpoczecie i na zakonczenie dnia, wystepuje ona jako modlitwa otwierajaca obrzedy Komunii Swietej, kiedy to kaplan wzywa wiernych do niej slowami: Pouczeni przez Zbawiciela i posluszni Jego slowom, osmielamy sie mowic:... 

Te wezwanie jest o tyle dziwne, ze okolicznosci powstania Modlitwy Panskiej wskazuja, ze jest ona raczej wyrazem:

1. niezrozumienia istoty Dobrej Nowiny niesionej ludziom przez Jezusa (ktory przypomnial Dwa Przykazania Milosci i usadowil je na ich wlasciwym miejscu) oraz chcial przypomniec ludziom ich specyficzna kondycje - to, ze sa Dziecmi Boga i jakie prawa i obowiazki sa z tym zwiazane, [1]

2. uporu uczniow w dazeniu do tego, zeby Jezus okazal sie prorokiem, wg. ich rozumienia (czyli tak jak oni to pojmowali a wzorcem dla wielu z nich byl ich wczesniejszy mistrz Jan Chrzciciel),

3.  checi posiadania gotowca - formulki ulatwiajacej (ich zdaniem) kontakt z Bogiem, [2]

W takim swietle powyzej przytoczone wezwanie kaplana podczas Mszy brzmi cokolwiek dziwnie, gdyz Ojcze Nasz powstalo jako modlitwa ignorancji, buty i oslego uporu oraz schematyzmu i stereotypu. I choc ja wymawiamy "posluszni Jego slowom", to slowa te Jezus wypowiedzial po raz pierwszy pod pewnego rodzaju przymusem. Smialosci nie braklo wowczas uczniom Jezusa aby poprosic go o taki prymitywizm i splycenie Jego Nauki (bo jesli Jezus nie przyszedl po to by sie juz gotowcami nie poslugiwac w kontaktach z Bogiem, Ojcem Ludzi, w postaci modlitw, psalmow i starozytnej wprost prowieniencji rytualow, to po co?!!?).

Ale mimo wszystkich tych nie najlepszych jakby okolicznosci powstania, Jezus nie tylko skorzystal z sytuacji i w dosc prostych (ale i glebokich slowach) przekazal (po raz kolejny) najwazniejsze elementy Swego Przeslania (jednoczesnie wprowadzajac pewne moim zdaniem dosc interesujace elementy).

W tym momencie wszyscy (nie dosc pewni swej wiary dobrzy chrzescijanie powinni przestac czytac reszte tekstu, gdyz moze byc ona wyzwaniem dla ich wiary... . A nie chcialbym nad miare "wodzic (...) na pokuszenie").

"Ojcze nasz, ktorys jest w Niebie" - skoro slowo Jezusa uzupelnialo (lub przypominalo) to co wczesniej przekazywali patriarchowie i prorocyto juz z pierwszysch slow Modlitwy Panskiej wynika, ze dotychczasowa kosmologia i teologia  Starego Testamentu wydaje sie byc bledna!!! [3]

Oczywiscie z punktu widzenia wspolczesnej wiedzy. Niebo (dzis powiedzielibysmy Kosmos lub Wszechswiat) jest miejscem zamieszkania naszego Ojca... . Nie bez kozery moja wczesniejsza intuicja na temat tego, ze jestesmy Dziecmi Gwiazd (klania sie niejako dziedzictwo Eldarow), o czym zdaje sie byl mowil onegdaj Carl Sagan (choc wychodzil z innej przeslanki ;). Teologia Modlitwy Panskiej nie zawiera przeslania wszechobecnego Boga (nawet nie jest on transcendentny a raczej pozaziemski).[4]

"Swiec sie Imie Twoje" - to jest wyrazne oddanie czci Ojcu. Ale ostatecznie to nie jest dziwne, biorac pod uwage fakt, ze Jezus jest poslancem Ojca do Jego Dzieci z misja przypomnienia najwazniejszych przykazan - Przykazan Milosci!

"Przyjdz Krolestwo Twoje" - pomijajac wyrazne faworyzowanie jednej formy sprawowania wladzy nad innymi (w szczegolnosci nad demokracja, czy tez republika), slowa te wyrazaja wyrazna tesknote rowniez za innym systemem praw (opartym na wspolczuciu, szacunku oraz Milosci)... .

"Badz Wola Twoja, jako w Niebie tak i na Ziemi" - Krol - Ojciec ma budzic posluch nie tylko w swych ziemskich ale i pozaziemskich dominiach a Jego Wola (wyrazona rowniez w Prawach Jego Krolestwa) ma byc wypelniana.

"Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj" - hhhmmm! Krol - Ojciec w laskawosci swojej powinien nam zapewnic "laskawy" chleb (nie pasuje mi to do reszty nauczania Jezusa ale za to bardzo do naszego ludzkiego lenistwa i checi zycia ja najmniejszym wlasnym wysilkiem)... .[5]

"I odpusc nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" - oto prawdziwy sprawdzin Prykazania Milosci Blizniego... . Wprost bron obosieczna, bo bez prawdziwego odpuszczenia przewin tym, ktorzy zawinili wobec nas, nie jest mozliwe wybaczenie wlasnych win... . Nie mozemy sobie wybaczyc wlasnych bledow, kiedy pamietamy i wypominamy bledy innych ludzi.

"I nie wodz nas na pokuszenie" - jak pisala Nalkowska: "tyle o sobie wiemy, na ile zostalismy sprawdzeni". Nie chce mi sie wierzyc, ze Jezus nie chial abysmy sie mogli lepiej poznac. Raczej wyraza chec abysmy nie byli narazani (albo sami sie nie narazali) na proby odstepstwa od Woli Ojca...

"Ale nas zbaw ode zlego" - wybaw nas z opresji... . Coraz dziwniejsze w kontekscie tego co robil i mowil Jezus... . Przeciz nie raz i nie dwa, powiedzial: "Twoja wiara cie uzdrowila"... .

"Bo Twoje jest Krolestwo i Potega, i Chwala na wieki." - a wraz z Ojcem rowniez i nasza - Jego dziedzicow!

"Amen" - rozna wymowa tego slowa w roznych religiach i kulturach moze wskazywac na pochodzenie od imienia Amon (Boga-Slonce, ktorego kult byl powszechny w starozytnym Egipcie).
W kontekscie nauczania Jezusa (oraz tego co robil) jest mozliwa jeszcze inna interpretacje tej modlitwy... .

_______________________________________________________________________
1. Wczesniej juz pisalem na temat miejsca Przykazan Milosci w konteksie pewnych dyskusji dziejacych sie w blogosferze.

2. Jakby nie mozna bylo z Nim porozmawiac osobiscie, od serca - a o to chyba chodzilo Jezusowi. Wlasciwie p. 3 jest logiczna konsekwencja p. 1.

3. Biorac pod uwage Ksiege Henocha moze niekoniecznie jest bledna. Z jakis powodow chrzescijanstwo (przynajmniej glownego nurtu wylaczylo ta ksiege z kanonu).

4. Mozliwosc pokonywania olbrzymich przestrzeni w krotkim czasie przez Synow Boga ( tak Tora nazywa aniolow), moze byc zwiazana z korzystaniem przez nich z zaawansowanych technologii lub korzystania nie tylko z dostepnych nam obecnie wymiarow... .

5. A moze byc to tez wyrazem tego samego, jak w wezwaniu Jezusa: "badzcie jak ptaki niebieskie" odstapienia od pogoni za chlebem, bo tym juz sie zajal "Nasz Ojciec w Niebie"...?!?